niedziela, 6 marca 2016

Rozdział 8




Paloma pov:

MIESIĄC PÓŹNIEJ:

   Josh odkąd miesiąc temu wrócił z delegacji obecnie ciągle przesiaduje w pracy. Nie widujemy się już praktycznie wcale. Postanowiłam wyjechać na jakiś czas do Malmo, aby tam odpocząć. Z
chłopakami widuje się prawie codziennie. Zawsze znajdą dla mnie czas nawet jeśli są zajęci. Josh nie wie, że się z nimi zaprzyjaźniłam. Ashton mnie o to prosił aby nic mu nie mówić. Twierdził, że znają się z Joshem i nie przepadają za sobą. Pytałam niejednokrotnie dlaczego, ale nikt mi nie powiedział. Nie wnikałam w to więcej.

   Za dwa dni będę w Malmo. Chłopaki chcieli bardzo ze mną jechać więc nie miałam nic przeciwko. Skoro nigdy nie byli w Malmo to zrobię im po moim mieście małą wycieczkę. Josh wie tyle, że paru moich znajomych jedzie ze mną. Nie pytał nawet kto. Chciałam z nim ostatnio porozmawiać. Było to dla mnie i nadal jest bardzo ważne. Mam nadzieję, że gdy wrócę znajdzie on tą chwilę i uda mi się mu w końcu powiedzieć, że będziemy mieli dziecko. Jest to początek drugiego miesiąca. Czuje się dobrze, ale czasem dopadają mnie zawroty głowy i mdłości. Poza tym nic więcej mi nie dolega. Jak na razie nikt o tym jeszcze nie wie. Chciałam, aby Josh dowiedział się pierwszy.

* * * *
   Siedzimy w samolocie i za niedługo lądujemy. Już nie mogę się doczekać ! Chwilę potem samolot ląduje i ludzie zaczynają go opuszczać.

   Po godzinie jesteśmy wszyscy pod moim domem. Nic się nie zmienił. Otworzyłam drzwi i weszliśmy do środka. Trochę się zakurzyło, ale poza tym   wszystko jest na swoim miejscu. Skierowałam się w stronę swojego pokoju. Byłam zmęczona tym lotem. Tyle godzin w powietrzu i w dodatku na fotelu… Ani wygodnie , wyspać się nie dało i ciągle coś mi przeszkadzało lub nie pasowało i drażniło. Już miałam się położyć kiedy zaburczało mi  w brzuchu. Spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się.

-Co ? Głodni jesteśmy ? No to trzeba nas nakarmić – pogładziłam dłonią brzuch, wstałam z miejsca i udałam do kuchni. Chłopaki siedzieli w salonie i o czymś rozmawiali. Otworzyłam lodówkę, ale czego ja się miałam spodziewać ? Że po takim czasie to co zostało w lodówce będzie się nadawać do jedzenia ? Chcąc nie chcąc trzeba zrobić zakupy. Zamknęłam drzwi od lodówki i skierowałam do wyjścia. Naciskałam już na klamkę, gdy usłyszałam za sobą głos, a raczej pytanie.

-Gdzie idziesz? Myśleliśmy, że chciałaś odpocząć – Ash stał naprzeciw mnie, a za nim do przedpokoju weszła reszta.

-Chciałam, ale jestem głodna więc wychodzę – otworzyłam drzwi i momentalnie przy mnie znalazł się Cal i Michael.

-To idziemy wszyscy. Tez byśmy coś zjedli – uśmiechnęłam się i już wszyscy razem ruszyliśmy ulicą. Przeszliśmy zaledwie kawałek, a fala pytań spadła na mnie jak nagły letni deszcz przy pięknej pogodzie.

-Daleko jeszcze?

-Gdzie ty nas tyle wleczesz?

-Nie masz może samochodu?

-Błagam Pal powiedz, że to za tym zakrętem bo padnę u twych stóp z głodu!

-Nie mam samochodu. Po co mi skoro nie umiem jeździć ?- popatrzyłam na nich, a cała czwórka stała jak wryta z otwartymi ustami.

-Jak to nie umiesz ? To jak ty sobie całe życie radziłaś bez samochodu chcąc być na drugim końcu miasta !? – Calum nie dowierzał w moje słowa i wydawał się mocno zszokowany tą informacją.

-Normalnie na nogach lub miejską komunikacją – posłałam mu uśmiech – Za pięć minut będziemy w sklepie – ruszyłam przed siebie, a reszta za mną.

Tak jak mówiłam pięć minut później weszliśmy do galerii. Najpierw udaliśmy się do jednej z restauracji aby coś zjeść. Padło na chińską restauracje. Przyznam, że wcześniej nie przepadałam za chińską kuchnią. Zmieniło się to odkąd jestem w ciąży. Byłam naprawdę bardzo głodna, w końcu teraz karmiłam nas dwoje. Mike, Cal, Ash i Luk już wybrali co chcą i złożyli swoje zamówienia. Czekali teraz tylko na mnie aż zdecyduje się.

-Poproszę…  Zupę krewetkową, kaczkę w sosie pomarańczowym, mus z świeżych owoców mango oraz herbatę – złożyłam swoje zamówienie, a cztery pary oczu przypatrywały mi się.

-Gdzie ty to w sobie mieścisz ? –Ashton był zwyczajnie zszokowany. Wzruszyłam ramionami i kontynuowałam czytanie menu czekając na moje zamówienie.

-Myślałem, że tych dwóch żarłoków nikt nie przebije, ale chyba zmienię zdanie..- Ash nie dawał za wygraną. Po paru minutach każdy otrzymał swoje zamówienie i zaczął jeść.

Po dość obfitym dla mnie obiedzie ruszyliśmy do sklepu spożywczego. Wzięłam wózek i wrzucałam do niego to na co miałam ochotę. Mike i Cal robili to samo dlatego w szybkim tempie zapełniliśmy naszymi zakupami wózek i skierowaliśmy do kasy. Zapakowaliśmy zakupy i udaliśmy  w drogę powrotną do domu.


Zakupy zmęczyły mnie więc rozpakowanie zakupów zostawiłam chłopakom. Poszłam do swojego pokoju, ułożyłam wygodnie na łóżku i zasnęłam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz