niedziela, 31 stycznia 2016

Rozdział 2



   Josh pracuje w korporacji w Sydney. Nieraz pytałam go co tam robi, ale nie chciał mi nic powiedzieć. Wiem tyle tylko, że każdy się go tam słucha. Raz przypadkiem podsłuchałam jak prowadził rozmowę przez telefon. Mieszkaliśmy w domu z dala od centrum. Zaczęło mnie nudzić ciągłe siedzenie w domu. Przeszukiwałam oferty uniwersytetów i patrzyłam na kierunki. Jednak żaden mnie jakoś specjalnie nie zainteresował. Kolejnym razem, gdy przeglądałam gazetę natrafiłam na ogłoszenie z pracą. Niby nic wielkiego bo praca w lokalnym sklepie niedaleko mojej dzielnicy. Josh nie chciał nawet słyszeć o tym, że chce pracować w sklepie. Twierdził, że jego żona nie będzie taszczyć ciężkich skrzyń z dostaw bo to nie dla mnie. Jednak ja miałam ciężki charakter i jak uparłam się to musiałam mieć to co chciałam. W tajemnicy przed nim poszłam na rozmowę kwalifikacyjną i dostałam tą pracę. Josh nie był zadowolony, ale nie miał wyboru i w końcu uległ mi.

  Był to mój drugi dzień pracy w sklepie. Byłam sama. Sklep nie należał do największych. Zastępowałam jakąś dziewczynę która poprosiła mnie, a raczej wybłagała to bym zamieniła się z nią zmianami. Bess bo tak miała na imię wydawała się wyjątkowo gadatliwą osobą. Nim wyszła zadowolona z faktu o zamianie powiedziała mi tylko, abym uważała na siebie. Nim cokolwiek jej odpowiedziałam jej już nie było.

  Ruch był mały. Prawdopodobnie dlatego, że był dziś wyjątkowy upał i każdy spędzał dzień na plaży lub nie wychodził z domu. Czytałam jakąś gazetę, gdy drzwi do sklepu gwałtownie się otworzyły. Aż podskoczyłam na stołku z przestraszenia. W progu stał wysoki ciemny blondyn o kręconych włosach. Na jego głowie była zawiązana bandamka. Czarne obcisłe spodnie z dziurami, luźna koszulka z napisami, ciemne okulary przeciwsłoneczne. Drzwi się zamknęły, a mnie aż strach obleciał. No Bess teraz wiem co miałaś na myśli mówiąc uważaj na siebie. Blondyn stał i rozglądał się wokół, ale gdy zobaczył mnie na jego twarzy zagościł niepokojący uśmiech. Zaczął iść w moją stronę. Stanął tuż przede mną. Dobrze, że dzieliła nas lada.

-A Bess gdzie jest ? – nieznajomy spytał, a ja myślałam nad odpowiedzią. Przecież jej nie wydam bo nawet nie wiem kto to jest!

-Nie ma zastępuje ją – starałam się brzmieć obojętnie. Chłopak na oko  moim wieku przyglądał mi się.

-A Ty to chyba nie stąd jesteś. Dziwny akcent masz – i znów tego jego uśmiech. Nie powiem chłopak teraz już nie wydawał mi się tak bardzo straszny jak jeszcze przed momentem.

-Owszem nie jestem – chciałam aby kupił to za czym przyszedł i poszedł już. Najwyraźniej on miał już inne plany.

-A skąd jesteś? – oparł się łokciem o ladę i uchylił lekko okulary spoglądając na mnie spod nich. Chciałam mu odpowiedzieć już, ale w ostatniej chwili ugryzłam się w język. Nie znałam go i nie wiedziałam po co mu ta informacja.

-A czy to ważne skąd jestem ? – już zaczynałam myśleć, że odpuścił sobie. Cóż nadzieja matką głupich. Chłopak wyprostował się i zaczął śmiać. Patrzyłam na niego i nie wiedziałam o co mu chodzi.

-Ashton Irwin – wyciągnął w moją stronę rękę. Patrzyłam przez moment to na niego to na jego wyciągniętą w moją stronę dłoń.

-Paloma Cuthbert – odwzajemniłam jego gest. Na jego twarzy zagościł szczery uśmiech.

-A więc Paloma do zobaczenia. Miło było cię poznać – i już w jednej chwili go nie było. Przyznaje, że było to nieco dziwne, ale jednak nie wydaje mi się aby miał on złe zamiary. Reszta dnia przebiegła spokojnie. Po skończonej pracy wróciłam do domu i jak się okazało Josh już był. Jednak nie tak wyobrażałam sobie powrót do domu.  Ledwo otworzyłam drzwi domu, a już słyszałam jakieś jego krzyki do telefonu. W ostatnim czasie zmienił się. Był nieco… hm.. Był zdenerwowany, nieobecny i ogółem inny. To nie był ten Josh którego poznałam.

-Nie idioto nie wie o tym ! Macie to posprzątać po sobie ! Nie wiem jak i nie interesuje mnie to!
Josh wydzierał się na kogoś do telefonu. Zdjęłam buty i odłożyłam na miejsce.

-To weź ze sobą Georg’a  i Jaymi’ego i do roboty ! Czy wy umiecie zrobić cokolwiek dobrze jak mnie nie ma !?

Stanęłam w drzwiach salonu. Josh jakby wyczuł moją obecność i odwrócił się do mnie przodem.

-JJ muszę kończyć. Załatwcie to dobrze – Josh zakończył rozmowę i podszedł do mnie tuląc do siebie. Na mojej twarzy automatycznie pojawił się uśmiech.

-Jak w pracy ? Może wyjdziemy gdzieś wieczorem ? – Josh patrzył na mnie z góry. Nie byłam aż  tak bardzo niska, ale i do wysokich osób nie należałam.

-Dobrze było. Prawie cały dzień nie było ruchu. A co proponujesz ? – w ostatnim czasie mało spędzaliśmy razem czas. Zazwyczaj Josh dostawał telefon z pracy i zły musiał tam jechać. Dzisiaj nadarzyła się okazja do spędzenia wieczoru razem.

-Najpierw kino – pocałował mnie w usta – potem kolacja – całował mnie wzdłuż szyi – a potem sypialnia – całował i przygryzał lekko moją szyję. Zarzuciłam ręce na jego szyję.

-To ile mam czasu na przygotowanie się ? – pocałowałam go w usta co oddał.


-Godzinę i wychodzimy. Jeżeli się nie wyrobisz to przejdziemy do ostatniego mojego punktu – mówił to szeptem w moje usta, a następnie pocałował i oddalił. Miałam godzinę, aby się odświeżyć, ubrać jakoś ładnie, umalować i zrobić coś z włosami.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz