Ashton pov:
Po całym dniu nieobecności tych dwóch debili w końcu
wrócili. Jednak nie byli sami. Mike niósł na rękach Pal która była
nieprzytomna.
-Co jej się stało!? – naskoczyłem na nich od razu, a za mną
pojawił się Luk.
-Ciszej bądź bo ją obudzisz – Calum burknął pod nosem i
poszli do salonu. Położyli tam na kanapie blondynkę. Wyglądała pięknie. Szkoda
tylko, że jest żoną takiego skurwiela jakim jest Cuthbert. Jednak to się
niedługo zmieni. Z jej kieszeni wystawał telefon, który prawie by wypadł na
podłogę. Wziąłem go do ręki, a w tym momencie zaczął on wibrować oznajmiając
przychodzące połączenie. Blondynka spała i nie chciałem jej budzić. Spojrzałem
na wyświetlacz kto dzwoni. No tak czego innego mogłem się spodziewać. Cuthbert
dzwonił. Pokazałem chłopakom ekran na którym wyświetlało się kto dzwoni. Nie
byli zbyt zdziwieni tym. Telefon się uspokoił i odłożyłem go na stolik koło
kanapy.
Siedzieliśmy na tarasie myśląc nad tym co Cuthbert ma zamiar
zrobić i do czego się posunie. Każdy z nas był pogrążony w myślach i każdy z
nas miał inną niezbyt wesołą historię. Luk stracił dziewczynę którą kochał bo
została zastrzelona. Siostra Hooda któregoś dnia zniknęła pozostawiając jedynie
kartkę, aby jej nie szukać. Clifford zwiał z domu bo jego ojciec miał takie
surowe zasady, że nic mu nie było wolno, oraz nie akceptował wyglądu chłopaka.
A ja… Matka wyrzuciła mnie z domu jak tylko dowiedziała się przez przypadek czym
zajmuje się. Naszą ciszę przerwał mój telefon. Dzwonił Beau Brooks. Dowiedział
się, że Cuthbert wraca za dwa dni i podobno z
dużą ilością ładunków wybuchowych. Nie wróży to nic dobrego… Nikt nie wie po co mu to, a tym bardziej
jakaś większa ilość.
Josh Cuthbert jest dość specyficzną osobą. To jest
sadystyczny maniak. Jeżeli obierze sobie kogoś na cel to ta osoba raczej już
nie ma szans na przeżycie dłuższego czasu. Jednak on zabija nie tylko dla
swoich celów, ale i dla satysfakcji. Zabijanie niewinnych osób to dla niego
przyjemność. Za to największą przyjemność sprawia mu znęcanie się nad ofiarą.
Potrafi ją torturować dniami i nocami, a nawet i wtedy gdy ktoś już nie żyje.
Jest na tyle znany, że nawet w Europie go rozpoznają i obawiają się. Ma tylu
wrogów, że dziwi mnie iż jeszcze nikt go nie zabił do tej pory. Jego śmierć
przyniosłaby wytchnienie i ogromną ulgę temu światu.
Kolejny już raz dziś ciszę przerywa nam telefon. Tym razem
znów to telefon Palomy. Cuthbert dobija się do niej jak opętany. Zresztą on
jest opętany. Pierwsza wibracja, druga,
trzecia, kolejna i blondynka obudzona denerwującym i natarczywym dźwiękiem
budzi się. Zrywa się z kanapy i sięga po telefon. Niewiele udaje mi się z tarasu
usłyszeć o czym z nim rozmawia. Wyłapuje pojedyncze słowa wyrwane z kontekstu.
Zauważyłem, że zakończyła już rozmowę i rozgląda się po pomieszczeniu. No tak
przecież ona jest tu pierwszy raz, a do tego sama tam siedzi. Widać było po
niej, że jest jakaś smutna od czasu tej rozmowy.
-Jak się spało ? – wszedłem do domu żeby nie musieć już
oglądać jej zdezorientowanej twarzy.
-Dobrze, ale gdzie ja jestem
? – patrzyła na mnie tymi swoimi dużymi, zielonymi oczami.
Przypominały
one zieleń trawy tuż po deszczu która na nowo odżyła swoim blaskiem, a do tego
przedzierające się jaśniejsze i ciemniejsze plamki porannego słońca. Można by
tak patrzyć i napajać się tak wpatrując w kolor jej tęczówek i nigdy nie
przestawać.
-U nas w domu. To znaczy
moim i chłopaków domu. Zasnęłaś im w samochodzie i nie chcieli grzebać
ci w rzeczach za kluczami – rozchyliła lekko usta chcąc coś powiedzieć jednak
żaden dźwięk się z nich nie wydobył. Była smutna i przybita. Nie wiem dlaczego,
ale mam nadzieję, że nie będzie tego trzymać w sobie. Ona nie wie, że my wiemy
o niej praktycznie wszystko.
-A gdzie słoneczko zgubiło swoje promyczki ? – do salonu
wszedł Calum i już powtarza ten swój tekst. Przewróciłem oczami bo to raczej
mało normalne jak na chłopaka w naszym wieku walić tego typu tekstami. Zresztą,
kto zrozumie Hood’a ?