niedziela, 14 lutego 2016

Rozdział 5


Ashton pov:

  Razem z Hemmingsem opuściliśmy dom Palomy. Ci dwaj kretyni najpierw wpierdolili jej całą zawartość lodówki, a potem usnęli na kanapie. Chciałem ich zwalić żeby zbierali się razem z nami, ale Pal powiedziała, że mogą przenocować. Dziwne. Nie boi się, że Josh ich zobaczy ? Przecież Cuthbert od razu ich rozpozna i będzie miała zadymę z ich powodu.


-Co tak myślisz ? – Luke przypatrywał mi się i czekał cierpliwie aż mu odpowiem.

-Coś mi tu nie pasuje – szliśmy dalej  w kierunku naszego domu.

-A konkretniej ? – nie no trzymajcie mnie. Czy on jest głupi i nie zorientował się o co mi chodzi ?

-Ci dwaj debile tam zostali. Jak Cuthbert wróci to ich rozpozna i nasz cały plan pójdzie się jebać – jedyne co odpowiedział na to to kurwa. Boże z kim ja się zadaje ?! Wyciągnąłem telefon bo miałem pewne przypuszczenia. Jeśli się potwierdzą to możemy być spokojni. Wykręciłem numer do najstarszego  Brooks’a. Odebrał po kilku sygnałach klnąc pod nosem, że po jakiego chuja go budzę. Nie dałem mu długo narzekać i kazałem zbierać mu dupę w troki i sprawdzić co z Cuthbert’em.  Po dziesięciu minutach czekania odezwał się nasz informator i powiedział, że Cuthbert i jego gang wyjechali, ale na parę dni. Nie wie dokładnie gdzie i po co, ale podobno coś szykują. Podziękowałem mu i odetchnąłem z ulgą. Jednak byłem ciekawy, gdzie ich wywiało. On coś kombinuje. Luke słyszał całą rozmowę. Nie przepadał za braćmi Brooks. Zresztą on za nikim nie przepadał odkąd jego dziewczyna – Lorna zginęła w strzelaninie. Znalazła się w złym miejscu o złej porze. Trafiła akurat na wyrównanie porachunków dwóch gangów. Jeden z gangów był Cuthbert’a – Union J, a drugi był właśnie Janoskians Brooks’a. Od tamtej pory Luke nie wdał się w żaden związek. Lorna była całym jego światem, który stracił przez kulę Hensley’a. Po jej śmierci stał się taki jaki właśnie jest. Nikt go nie obchodzi poza gangiem. Stał się najlepszy z naszej czwórki w tym co robimy. Mam tylko nadzieje, że kiedyś jeszcze znajdzie się na tyle odważna dziewczyna której uda się dostać do niego i powróci stary, dobry Luk.

  Rano. No dobra nie już takie rano bo jest już po dwunastej. Było dziwnie cicho jak na nasz dom. Zwykle Mike i Calum bili się o okruszek jedzenia, a tym razem nic takiego nie było słychać. Schodzę na dół do salonu. Luk już siedzi tak jak i te dwa barany, które cicho o czymś ze sobą rozmawiają.

-A was to ktoś podmienił ? –że mnie to zdziwiło to nie da się ukryć. Rzadko kiedy zdarzało się z samego rana usłyszeć ciszę.

-Nas ? Nie, ale my już będziemy się zbierać – Calum i Michael wstali z miejsc i ruszyli do wyjścia.

- A wy dwaj gdzie !? – myślałem, że zajmiemy się sprawami jakie teraz mamy, a nie jest ich mało. Trzeba się dowiedzieć co Cuthbert i jego ludzie planują.

-Do Pal ! Nie czekajcie na nas ! – i tyle było ich widać. Obok mnie zjawił się Luk. Patrzył w zamknięte drzwi jak ja przez które moment temu wyszli nasi przyjaciele.


-Mówiłem kurwa, że przez nią będą same problemy i nie myliłem się. Już kurwa ta czarownica rzuciła na nich jakiś urok – nie czekając aż odpowiem Luk odwrócił się na pięcie i wrócił do salonu przed telewizję. Powoli zaczynało mnie to irytować. Zamiast zająć się tym co mamy do roboty to ci dwaj poszli do Palomy, a ten wiecznie chodzący z kijem w dupie ogląda sobie jakby nic się nie stało telewizję. Czy tylko ja tu jestem normalny i zachowałem zdrowy rozsądek ?  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz