Paloma pov:
Wczorajszy wieczór był wspaniały pod każdym względem.
Niestety to co dobre zawsze szybko mija. Dziś kolejny dzień pracy. Na zewnątrz świeciło słońce co
mnie jakoś specjalnie nie zdziwiło. Jos’a już nie było. Wychodził do pracy
zawsze bardzo wcześnie tak, że nawet nie wiedziałam o której. Choć nie miałam
ochoty wstawać po takiej nocy pełnej wrażeń musiałam. Niechętnie wstałam i
udałam się do łazienki. Jak już doprowadziłam się do porządku i zjadłam
śniadanie była pora, aby wyjść do pracy. Słońce bardzo mocno już grzało, a było
dopiero przed dziesiątą rano. Po trzydziestu minutach byłam na miejscu. W
sklepie była Bess która, gdy tylko mnie zauważyła pędem pobiegła na zaplecze.
Chwile ze mną porozmawiała i powiedziała co i jak. Uśmiechnęła się, pocałowała
na pożegnanie w policzek i wyszła.
Siedziałam już trzecią godzinę. Do tej pory w sklepie było
może z pięć osób i każdy tylko po wodę. Jednak jakoś pod koniec mojej zmiany drzwi się otworzyły i weszła
grupa czterech chłopaków. Każdy z nich był ubrany na ciemno i wytatuowany.
Zauważyłam, że jeden z nich miał zielone włosy, a drugi kolczyk w wardze.
Jednak jednego z nich kojarzyłam. Tak to był Ashton. Jego koledzy rozglądali
się po sklepie i śmiali z czegoś, a Ashton skierował pewnym krokiem w moją
stronę. I znów w duchu dziękowałam, że dzieli nas lada.
-Cześć Pal – blondyn uśmiechnął się do mnie, a ja byłam
lekko zdziwiona.
-Ym… Pal ? - nie za
bardzo rozumiałam o co mu chodzi.
-Tak Pal. Masz ładne, ale za długie do wymawiania imię. A
tak jest i szybciej i krócej – szczery i miły uśmiech zagościł na jego twarzy –
To jak ? Długo już tu jesteś ? Chętnie pokazalibyśmy ci okolicę.
-Ale.. Ja was nie znam.. – byłam nie tyle już mocno
zdziwiona co zaskoczona. Znam tylko Ash’a o ile można to tak w ogóle nazwać.
-No tak… - podrapał się zakłopotany po karku, ale już po
chwili posłał mi uśmiech – No to ich poznasz. Zobaczysz polubisz tych idiotów –
uśmiechnął się.
-Nas nie da się nie lubić! – usłyszałam jakiegoś chłopaka o
ciemniejszej karnacji i włosach. Ubrany był podobnie do pozostałych – Calum
jestem – uśmiechnięty wyciągnął w moją stronę rękę.
-Paloma – uścisnęłam delikatnie dłoń i odwzajemniłam
uśmiech.
-No to poznałaś już największego idiotę –Ashton zaczął się
śmiać, a brunet o imieniu Calum zmierzył go wzrokiem jakby chciał go zakopać w
tym miejscu tu i teraz.
-Kogo nazywasz największym idiotą? –z tyłu dobiegł kolejny
głos. Ten należał do kolorowo włosego. Gdyby nie ten kolor włosów i ubiór mogłabym
powiedzieć, że wygląd na jakiegoś skromnego i bardzo sympatycznego chłopaka.
-Jak to kogo ? Jego –i pokazał na tego biednego chłopaka.
Teraz już obaj razem z zielonowłosym śmiali się.
-Michael –wyciągnął rękę, miałam mu już odpowiedzieć jednak
nie zdążyłam bo chłopak chwycił moją rękę i mocno przyciągnął tuląc na
powitanie. Po chwili mnie puścił i uśmiechnięty zapytał za ile kończę. Tak jak
Ashton powiedział polubiłam ich od razu. Spojrzałam na zegarek. Odkąd tu byli
czas minął mi tak szybko, że mogłam się już zbierać.
-Tak właściwie to już kończę – uśmiechnęłam się i zaczęłam
robić czynności zakończenia pracy.
-No to mała zbieraj się, a my poczekamy – kiwnęłam głową i
poszłam na zaplecze. Już miałam gasić światło, gdy mój telefon zaczął dzwonić.
Wyjęłam go i sprawdziłam kto to. Na wyświetlaczu widniało imię Josh’a.
Mimowolnie uśmiechnęłam się, że dzwoni do mnie. Może ma znów jakieś plany na
wieczór ? Jednak myliłam się. Josh zadzwonił tylko po to, aby powiedzieć mi, że
musi natychmiast jechać w pilną delegację na tydzień. Właściwie to on już był
w drodze na lotnisko i zadzwoni do mnie
jutro. Nie chciałam spędzać sama czasu, a do tego tydzień. Tydzień bez Josh’a…
-Ej słoneczko długo będziesz kazać nam na siebie czekać ? –
z zamyśleń wyrwał mnie głos jak
przypuszczam i się nie mylę Caluma. Wzięłam rzeczy i wyszłam z zaplecza.
-Idę już idę… - wyszłam ze sklepu i zamknęłam go. Odwróciłam
się do nich i oczywiście pierwszy odezwał się Calum.
-A gdzie słoneczko zgubiło swoje promyczki ? – zmarszczyłam
brwi i popatrzyłam na nich nie rozumiejąc o co mu chodzi. Ashton z Michael’em
śmiali się, a za nimi jeszcze jeden chłopak którego imienia nie znałam
prychnął.
-Jemu chodzi o to czemu jesteś smutna – po tym gdy Mike i
Ash uspokoili się jeden z nich wytłumaczył mi o co chodziło Calumowi.
-Aa.. – spuściłam głowę w dół i nie wiedziałam co mam ich
powiedzieć. Przecież nie znam ich za długo i co ? Mam tłumaczyć się obcym mi
osobom z mojego życia osobistego ? – Jestem zmęczona i nie mam ochoty nigdzie dziś chodzić. Idę do domu. Do
zobaczenia – tak słabe kłamstwo, ale nie udało mi się mi się za daleko pójść.
-To my cię odprowadzimy – no co za uparty…. Ugh… Jeżeli już
tak bardzo chcą to niech idą. Ale jeśli myślą, że zaproszę ich do domu to się
mylą. Z drugiej strony przecież wcale nie musieli mnie odprowadzać i robią to z
własnej woli… Głupio tak trochę by było nie zaprosić ich do środka. Josh’a nie
ma więc się nie dowie. Nie byłby zadowolony z faktu, że przyprowadzam do
naszego domu czterech prawie obcych mężczyzn.
Byliśmy już przy moim domu i spytałam ich czy chcą wejść i
się napić czegoś. Calum nie czekał na resztę tylko pędem za mną pobiegł i
zapytał czy może skorzystać z mojej lodówki. Chwilę za nami do domu weszła
reszta.
-A gdzie ten przygłup znów polazł ? – Ash oczywiście musiał
dogryźć Calumowi.
-Korzysta z mojej lodówki – zauważyłam, że Michael rozszerzył
oczy i na twarzy pojawił się uśmiech.
-A w którym kierunku ta lodówka ? – widziałam, że chłopak
był trochę zakłopotany gdy pytał o to.
Wskazałam mu ręką kierunek. Tak jak jego
kolega również pobiegł w tamtym kierunku. Weszłam do kuchni i to co zastałam
wbiło mnie w osłupienie. Michael i Calum wyjadali mi wszystko co się nadawało
do spożycia w takim stanie robiąc przy tym bałagan. Stałam tam tak jeszcze
chwilę i z niedowierzeniem mrugałam tylko oczami. Jak można w ciągu mniej niż
pięć minut opróżnić prawie całą lodówkę !?
-Cal, Mike zostawcie już tą lodówkę. Wpierdolicie jej
wszystko – Ash był zirytowany ich zachowaniem i wcale się mu nie dziwiłam.
-Sorry Pal, odkupimy ci jutro zawartość lodówki – Calum
wyłonił swoją głowę z wnętrza urządzenia, ale trwało to dosłownie sekundę.
Chwilę potem obaj zaczęli się szarpać o karton soku… Do pomieszczenia wszedł
najbardziej z nich wszystkich tajemniczy chłopak. Wysoki blondyn, z czarnym
kolczykiem w wardze. Nie uśmiechał się jak reszta i nawet nie zaszczycił mnie
swoim spojrzeniem. Nie wiem jak on się nawet nazywa.
-Dobra głąby siadać. Nie przyszliście tu żreć tylko czas
miło spędzić – Ash był coraz bardziej zdenerwowany ich zachowaniem. Tajemniczy
blondyn rozsiadł się wygodnie w salonie przed telewizorem, który po chwili
włączył. Mike i Cal opuścili w końcu lodówkę, która teraz świeciła pustkami.
-Czy oni – nie dane było mi dokończyć. Ashton jakby wiedział
co mam na myśli powiedział, ze to u nich normalne. Chciałam dołączyć do niego i
tego tajemniczego na kanapę jednak nie udało mi się nawet kroku zrobić. Calum i
Michael. Każdy z nich chwycił mnie pod ramię i idąc w stronę salonu zaczęli
swój monolog.
-Wiesz Pal jesteś najcudowniejszą, najpiękniejszą i
najukochańszą osobą na całym tym nędznym świecie – Mike chciał coś jeszcze
powiedzieć, ale uprzedził go Calum.
-Dokładnie ! Jako jedyna okazałaś nam swoje złote serce
pozwalając nam skorzystać z twojej jakże wspaniale wyposażonej lodówki. Dlatego
będę cię wielbił i chwalił jak i twoją lodówkę przez bliżej nieokreślony czas.
Jesteś wręcz niesamowita, dlatego jesteś teraz naszą najbardziej ukochaną i
jedyną przyjaciółką –Calum skończył swoją przemowę, a ja byłam pod wrażeniem
jak w przeciągu pięciu minut ci dwaj okazali się bardzo zabawni.
-No to się wkopałaś. Te żarłoki teraz to ci żyć nie dadzą.
Będą nachodzić ciebie, a w szczególności twoją lodówkę – śmiejąc się i kręcąc
głową Ash uświadomił mi na co mogę liczyć teraz.
-Pff- blondyn z kolczykiem prychnął czym zwrócił wszystkich
uwagę na siebie.
-O, a my to się chyba jeszcze nie znamy, Paloma –
wyciągnęłam z uśmiechem w jego stronę dłoń.
-I raczej nie poznamy – burknął tak, że miałam ciarki na
plecach. Schowałam rękę z powrotem i zaniemówiłam. Ash szturchnął go z łokcia,
a ten popatrzył na mnie krzywo. Z wyraźnym grymasem na twarzy tylko powiedział
– Luke.
Reszta wieczoru minęła spokojnie i wesoło w ich towarzystwie.
Oglądaliśmy filmy, śmialiśmy. Ash obiecał, że chłopaki jutro odkupią mi to co
wyjedli czyli wszystko. Było już dość późno Ashton i Luk chcieli się zbierać,
ale zauważyli, że Mike i Cal śpią. Poprosiłam aby nie budzili ich. Nic się nie
stanie jak przenocują na kanapie. Ash pożegnał się ze mną i razem z Lukiem
wyszli. Zamknęłam za nimi i poszukałam koc. Nakryłam nim chłopaków i sama
poszłam spać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz