poniedziałek, 4 kwietnia 2016

Rozdział 13



Ashton pov:

   Myślałem, że mnie tam kurwica trafi jak się dowiedziałem za co ten pojeb ją uderzył ! Nie dość, że Cuthbert okazał się pierdolonym tchórzem to próbował zwalić na mnie wszystko. Jak ten skurwiel śmiał się podnieść na nią rękę i kazać jej usunąć dziecko !? Mimo, że w tym świecie jestem znany z tego, że nie odpuszczam nigdy nikomu  to nigdy nie kazał bym swojej dziewczynie usunąć ciąży! A co dopiero żonie! Siedziałem na tej pieprzonej kanapie i w środku cały wrzałem ze złości.

   Paloma była cała roztrzęsiona. Mike siedział obejmując ją i próbując uspokoić. Teraz już przynajmniej wiem dlaczego tyle je, a do tego takie  dziwne połączenia.  W salonie panowała cisza przerywana coraz cichszym pochlipywaniem dziewczyny w koszulkę Mika. Kiwnąłem na Mika, który popatrzył na mnie. Pokazałem mu wzrokiem, aby zabrał dziewczynę do mojego pokoju, a gdy uspokoi się przyszedł tu. Mike wziął dziewczynę i skierował z nią do pokoju. Po dwudziestu minutach wrócił i usiadł naprzeciw mnie. Patrzyliśmy między sobą i czekałem który zacznie. Jednak żaden z chłopaków nie raczył i czekał aż to ja podejmę się pierwszy tematu. Oparłem głowę o ręce siedząc tak chwilę i myśląc.  Po paru minutach dochodząc do siebie i zbierając myśli zacząłem.

-Tak więc Paloma zostaje z nami. I druga sprawa nie mówcie jej jak na razie o unieważnieniu jej małżeństwa. Obecnie… nie powinna się denerwować jeszcze  bardziej – popatrzyłem na moich przyjaciół. Wszyscy poza oczywiście Lukiem zgodnie kiwali głowami iż są tego samego zdania co i ja.

-A co robimy z Cuthbertem ? – Mike w takich sytuacjach był zawsze opanowany za co byłem mu wdzięczny. Nieraz dzięki jego opanowaniu wybrnęliśmy z trudnej sytuacji i uratował nam wszystkim dupę.

-Nie wiem. Jeżeli będzie coś kombinować lub cokolwiek zrobi jeszcze Pal trzeba będzie się go pozbyć – w mojej głowie już pojawiały się tysiące różnych sposobów torturowania tego chuja.

-Dobrze, że Pal od niego uciekła – do rozmowy dołączył Calum. Od samego początku polubił blondynkę i nie tylko on. Każdy z nas ją lubił. Mimo, że Luk udawał, że jej nie lubi wiem, że tak nie jest. Gdyby coś jej zagrażało on pierwszy by ją bronił. Znam go na tyle, że jestem pewien iż właśnie tak by było.

-Idioto, gdybym miał taką dupę jak ryj Cuthberta to by mi kibel z domu uciekł, a co dopiero żona – Cal popatrzył na blondyna wzrokiem, którym chciał wyrazić nie jestem idiotą i ruszył do lodówki wyciągając  czteropak piwa na znak zgody. Każdy wziął po butelce  Little Creatures Ipa, stuknęliśmy się butelkami i upiliśmy zawartość. Po jakimś czasie któryś z chłopaków włączył telewizor i leciał właśnie mecz. Grali Sydney FC przeciwko Perth Glory FC. Mecz był w połowie, a wynik wskazywał remis.  Oglądaliśmy go i każdy z nas klął za każdym razem gdy drużyna z Perth była bliska strzelenia nam gola. Mecz ostatecznie skończył się remisem i dobiegł końca. Komentator coś jeszcze komentował, a ja w tym czasie dostałem wiadomość na telefon. Wyciągnąłem go, odblokowałem i wcisnąłem ikonkę wiadomości na ekranie.

___________________
Wyścig. Jutro 01:00 opuszczone magazyny obrzeża
___________________

   Uśmiechnąłem się pod nosem. Trzeba się przygotować. W ostatnim czasie odkąd pojawiła się Paloma odpuściliśmy sobie wyścigi. Nie chcieliśmy, aby dowiedziała się o tym bo to raczej nie pomogłoby nam zdobyć jej zaufania jakim nas teraz darzy. Jednak któryś z chłopaków będzie musiał zostać tu w domu razem z dziewczyną. I już nawet wiem kto. Skierowałem swój wzrok na niego, uśmiechnąłem się i zacząłem mówić.

-Hood ! Zostajesz jutro w domu z Palomą, a my panowie jedziemy na wyścigi – obdarzyłem resztę moich kumpli uśmiechem na co i oni zadowoleni się uśmiechali.

-Dlaczego ja !? – no tak oczywiście Calum będzie udawał teraz wielce obrażonego  i poszkodowanego, że on musi zostać.

-Ponieważ tylko ty nie będziesz nam tam jutro potrzebny, a ona nie może zostać sama w domu – widziałem na jego twarzy grymas niezadowolenia – Poza tym ja się ścigam, Luk jako, że sprawdza stan techniczny auta jest potrzebny mi tam na miejscu, a Mike – popatrzyłem na zielonowłosego  - musi zrobić zwiady trasy, dowiedzieć się kto startuje w wyścigu oraz potem mnie informować – wstałem poklepałem Hood’a po ramieniu – No to cieszę się, że się rozumiemy – uśmiechnąłem się triumfalnie i odszedłem w stronę swojego pokoju. Słyszałem za sobą jak Calum klął pod nosem jednak teraz mnie to nie obchodziło czy się obrazi czy też nie. Dziewczyna nie może zostać sama. Nie teraz kiedy nie jest wiadome co Cuthbert planuje w stosunku do niej i nie jest wiadome kiedy uderzy oraz z jaką siłą. Ona już i tak sporo przeszła w swoim życiu przez tego sukinsyna. On jest gorszy niż bipolarny pizdokleszcz. Przyczepi się do ciebie niewiadomo kiedy i doi z ciebie wszystkie twoje emocje, uczucia oraz kasę czy pozbawia wszystkiego na czym ci zależy, a na końcu niby zostawia tylko po to, aby po jakimś czasie cie dobić.

-Jebany bipolarny pizdokleszcz – mruknąłem sam do siebie pod nosem. W połowie drogi skierowałem się do pokoju gościnnego. Było późno, a Pal pewnie już śpi. Nie będę jej budził tylko po to, aby zmieniła pokój.


   Następnego dnia od samego rana każdy z nas biegał po domu i garażu przygotowywując się. Oczywiście wszyscy poza Pal i Calumem -  arcywielce obrażony jaśnie hrabia z koziej dupy Calum który siedział na kanapie i oglądał telewizję. Prychnąłem na jego widok i ruszyłem do garażu. U nas to norma, że tak się do siebie odnosimy i każdy z nas wie, że to na żarty. Choć przyznam, że czasem też i tak myślę już poważnie.

   Dzień minął później już spokojnie. Razem z chłopakami ustaliliśmy wersję dla Pal, że dostaliśmy pilne wezwanie do naprawy. Trochę to kiepska wymówka, ale lepsza niż żadna. Wyścig miał być dopiero o pierwszej w nocy, ale postanowiliśmy pojechać znacznie wcześniej na miejsce. Tam nigdy człowiek się nie nudzi i zawsze jest tłum na sporo przed.

   Nim wyjechaliśmy z domu nie obyło się bez pytań blondynki. Właśnie wyszła z kuchni z całym talerzem na którym była piramida kanapek i skierowała z nim do salonu, gdzie był Calum.

-Stary ja to bym się z tobą chętnie zamienił – Mike patrzył na pełen talerz. Jego oczy świeciły się na ten widok bardziej niż, gdy pierwszym razem wygraliśmy wyścig. Spiorunowałem go wzrokiem na co on wzruszył tylko ramionami i niechętnie odrywając wzrok od stosu kanapek ruszył w kierunku wyjścia. Calum posłał mu tylko zadowolony uśmiech, wziął jedną z kanapek po czym podszedł do niego i tuż przed jego oczami zaczął ją jeść i wydawać z siebie odgłosy zadowolenia. Mike chwile patrzył na niego, ale po chwili ostatecznie otworzył drzwi, które po chwili wydały z siebie głośne trzaśnięcie zwiastujące, że Cal osiągnął swój cel.



   Miejsce wokół opuszczonych magazynów było już pełne ludzi. Większość z nich chodziła z butelkami piwa, skrętami lub byli już nawaleni. Lecąca dość głośno muzyka huczała w głowach każdego kto tu przybył, ale i także w promieniu na pewno najbliższego kilometra. Każdy z nas lubił tą panującą atmosferę tuż przed rozpoczęciem wyścigu. Luk właśnie sprawdzał mój nowiutki SSC Tuatara, który wygraliśmy w naszym poprzednim wyścigu z amerykanem. Bogaty dzieciak nie mający pojęcia o tym jak się ściga myślał, że jak przyjedzie takim cackiem to wygra. To się chłoptaś przeliczył. To są nielegalne wyścigi i wszelkie chwyty są dozwolone. Owszem to auto ma niezłego kopa, ale nie przewidział, że włączę  nitro i tak oto wygrałem parę tysiaków oraz to auto. A to się głupi chuj zdziwił.  Mniejsza z tym. Luk sprawdzał i pilnował, aby nikt nie majstrował nic przy samochodzie, Mike poszedł na zwiady i dowiedzieć się, kto się dziś poza nami ściga, a ja poszedłem do Erica zapłacić. Były cztery typy wyścigów oraz dwa dodatkowe. Fast czyli zwykły i najprostszy na którym byłem niezwyciężony. Drugi był obstacle, gdzie obserwujący na czas przed wyścigiem dokładali na trasie jazdy przeszkody. Nigdy nie było wiadome ile i jakie.  Trzecim z rodzaj to był paradise Road. Odbywał się on zazwyczaj  na ulicach, gdzie był duży ruch oraz wiele skrzyżowań czy świateł. W tym rodzaju wyścigu trzeba było mieć oczy wszędzie. Jeden drobny błąd, a można było go przypłacić życiem. Ostatni i najgorszy rodzaj trasy to był devilish bend. Jeżeli auto nie ma dobrej przyczepności to lepiej nie myśleć co się stanie. Devilish bend  to trasa składająca się głównie z samych ostrych zakrętów. Żeby nie było nudno to z jednej strony jest przepaść, a z drugiej „mur życia lub śmierci”. Dlaczego tak się nazywa ? Bo to skaliste zbocze , gdzie u góry można podziwiać piękne panoramy może być twoją ostatnią deską ratunku lub śmiercią. Tak więc albo kończysz na murze śmiercią lub życiem, albo wypadasz za barierki w przepaść, albo dojeżdżasz do końca trasy. O tym w jakim typie wyścigu jedziemy zawodnicy dowiadują się na linii startu tuż przed rozpoczęciem. Wspomniałem, że są jeszcze dwa dodatkowe typy wyścigów. Są one otwarte dla każdego, kto chce spróbować, zarobić czy też zaistnieć lub zamknięte. W zamkniętych biorą udział tylko wybrani uczestnicy z całego świata lub tylko z miasta czy też kraju. To zależy od organizatora.

   Wsiadłem do mojego SSC Tuatara i obserwowałem ludzi  zza przyciemnionych szyb. Niedaleko obok mnie stanął mój przeciwnik. Jak się okazało był to James Yammouni od Janoskians. Siedział w swoim Nissanie GT-R. Rozglądał się i próbował dostrzec z kim się ma ścigać, ale przyciemnione szyby mojego auta mu to uniemożliwiły. Od Mika dowiedziałem się już wcześniej, że to właśnie James jest moim przeciwnikiem na dziś. Po chwili rozległ się krzyk Erica do megafonu. Wsadził rękę do kieszeni grzebiąc w niej. Wyciągnął kawałek pomiętej kartki. Zapanowała chwilowa cisza i każdy oczekiwał na to co Eric powie, a raczej oznajmi typ wyścigu. Rozejrzał się w koło z uśmiechem i zaczął niecierpliwić ludzi specjalnie wydłużając chwilę oznajmienia.

- Fast ! – po paru sekundach jego ciszy i budowania napięcia Eric wprost do megafonu krzyknął typ wyścigu. Uśmiechnąłem się pod nosem wiedząc, że wygraną mam już w kieszeni. Później to już wszystko toczyło się standardowo. Każdy uruchomił swój silnik i dociskał pedał gazu nie ruszając z miejsca, a wydając ryk. Na środek wyszła ruda dziewczyna skąpo ubrana. W ręce trzymała flagę w biało-czarną, która przypominała pole do gry w warcaby. Uniosła ją do góry po czym opuściła, a ja wystartowałem. Teraz tylko dwa szybkie okrążenia wokół magazynów i koniec.


   Jedno okrążenie. James jechał tuż za mną nie poddając się. Drugie okrążenie, byłem już na ostatniej prostej. Zobaczyłem ,że James próbuje mnie wyprzedzić. Wcisnąłem przycisk od nitra i momentalnie dostałem przyśpieszenia osiągając zawrotną szybkość oraz przekraczając linię mety.  Chwile jeszcze siedziałem w samochodzie, ale zaraz podeszli do niego Luk i Mike.  Odebraliśmy nagrodę, pogadaliśmy z Brooks’ami, wypiliśmy po piwie ruszyliśmy w stronę samochodów, aby zbierać się do domu. W połowie drogi do samochodu w oddali zauważyłem postać osoby, której nie chciałem widzieć tu. Jednak już po chwili Cuthberth zniknął mi z pola widzenia. To nie było w jego stylu i on coś kombinuje. Tylko nikt nie wie jeszcze co i na kiedy….

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz