Ashton pov:
Myślałem, że mnie tam kurwica trafi jak się dowiedziałem za
co ten pojeb ją uderzył ! Nie dość, że Cuthbert okazał się pierdolonym tchórzem
to próbował zwalić na mnie wszystko. Jak ten skurwiel śmiał się podnieść na nią
rękę i kazać jej usunąć dziecko !? Mimo, że w tym świecie jestem znany z tego,
że nie odpuszczam nigdy nikomu to nigdy
nie kazał bym swojej dziewczynie usunąć ciąży! A co dopiero żonie! Siedziałem
na tej pieprzonej kanapie i w środku cały wrzałem ze złości.
Paloma była cała roztrzęsiona. Mike siedział obejmując ją i
próbując uspokoić. Teraz już przynajmniej wiem dlaczego tyle je, a do tego
takie dziwne połączenia. W salonie panowała cisza przerywana coraz
cichszym pochlipywaniem dziewczyny w koszulkę Mika. Kiwnąłem na Mika, który
popatrzył na mnie. Pokazałem mu wzrokiem, aby zabrał dziewczynę do mojego
pokoju, a gdy uspokoi się przyszedł tu. Mike wziął dziewczynę i skierował z nią
do pokoju. Po dwudziestu minutach wrócił i usiadł naprzeciw mnie. Patrzyliśmy
między sobą i czekałem który zacznie. Jednak żaden z chłopaków nie raczył i czekał
aż to ja podejmę się pierwszy tematu. Oparłem głowę o ręce siedząc tak chwilę i
myśląc. Po paru minutach dochodząc do
siebie i zbierając myśli zacząłem.
-Tak więc Paloma zostaje z nami. I druga sprawa nie mówcie
jej jak na razie o unieważnieniu jej małżeństwa. Obecnie… nie powinna się
denerwować jeszcze bardziej –
popatrzyłem na moich przyjaciół. Wszyscy poza oczywiście Lukiem zgodnie kiwali
głowami iż są tego samego zdania co i ja.
-A co robimy z Cuthbertem ? – Mike w takich sytuacjach był
zawsze opanowany za co byłem mu wdzięczny. Nieraz dzięki jego opanowaniu
wybrnęliśmy z trudnej sytuacji i uratował nam wszystkim dupę.
-Nie wiem. Jeżeli będzie coś kombinować lub cokolwiek zrobi
jeszcze Pal trzeba będzie się go pozbyć – w mojej głowie już pojawiały się
tysiące różnych sposobów torturowania tego chuja.
-Dobrze, że Pal od niego uciekła – do rozmowy dołączył
Calum. Od samego początku polubił blondynkę i nie tylko on. Każdy z nas ją
lubił. Mimo, że Luk udawał, że jej nie lubi wiem, że tak nie jest. Gdyby coś
jej zagrażało on pierwszy by ją bronił. Znam go na tyle, że jestem pewien iż
właśnie tak by było.
-Idioto, gdybym miał taką dupę jak ryj Cuthberta to by mi
kibel z domu uciekł, a co dopiero żona – Cal popatrzył na blondyna wzrokiem,
którym chciał wyrazić nie jestem idiotą i ruszył do lodówki wyciągając
czteropak piwa na znak zgody. Każdy
wziął po butelce Little Creatures Ipa, stuknęliśmy się butelkami i upiliśmy
zawartość. Po jakimś czasie któryś z chłopaków włączył telewizor i leciał
właśnie mecz. Grali Sydney FC przeciwko Perth Glory FC. Mecz był w połowie, a
wynik wskazywał remis. Oglądaliśmy go i
każdy z nas klął za każdym razem gdy drużyna z Perth była bliska strzelenia nam
gola. Mecz ostatecznie skończył się remisem i dobiegł końca. Komentator coś
jeszcze komentował, a ja w tym czasie dostałem wiadomość na telefon.
Wyciągnąłem go, odblokowałem i wcisnąłem ikonkę wiadomości na ekranie.
___________________
Wyścig. Jutro 01:00 opuszczone magazyny obrzeża
___________________
Uśmiechnąłem się pod nosem. Trzeba się przygotować. W ostatnim
czasie odkąd pojawiła się Paloma odpuściliśmy sobie wyścigi. Nie chcieliśmy,
aby dowiedziała się o tym bo to raczej nie pomogłoby nam zdobyć jej zaufania
jakim nas teraz darzy. Jednak któryś z chłopaków będzie musiał zostać tu w domu
razem z dziewczyną. I już nawet wiem kto. Skierowałem swój wzrok na niego,
uśmiechnąłem się i zacząłem mówić.
-Hood ! Zostajesz jutro w domu z Palomą, a my panowie
jedziemy na wyścigi – obdarzyłem resztę moich kumpli uśmiechem na co i oni
zadowoleni się uśmiechali.
-Dlaczego ja !? – no tak oczywiście Calum będzie udawał
teraz wielce obrażonego i
poszkodowanego, że on musi zostać.
-Ponieważ tylko ty nie będziesz nam tam jutro potrzebny, a
ona nie może zostać sama w domu – widziałem na jego twarzy grymas
niezadowolenia – Poza tym ja się ścigam, Luk jako, że sprawdza stan techniczny
auta jest potrzebny mi tam na miejscu, a Mike – popatrzyłem na
zielonowłosego - musi zrobić zwiady
trasy, dowiedzieć się kto startuje w wyścigu oraz potem mnie informować –
wstałem poklepałem Hood’a po ramieniu – No to cieszę się, że się rozumiemy –
uśmiechnąłem się triumfalnie i odszedłem w stronę swojego pokoju. Słyszałem za
sobą jak Calum klął pod nosem jednak teraz mnie to nie obchodziło czy się
obrazi czy też nie. Dziewczyna nie może zostać sama. Nie teraz kiedy nie jest
wiadome co Cuthbert planuje w stosunku do niej i nie jest wiadome kiedy uderzy
oraz z jaką siłą. Ona już i tak sporo przeszła w swoim życiu przez tego
sukinsyna. On jest gorszy niż bipolarny pizdokleszcz. Przyczepi się do ciebie
niewiadomo kiedy i doi z ciebie wszystkie twoje emocje, uczucia oraz kasę czy
pozbawia wszystkiego na czym ci zależy, a na końcu niby zostawia tylko po to,
aby po jakimś czasie cie dobić.
-Jebany bipolarny pizdokleszcz – mruknąłem sam do siebie pod
nosem. W połowie drogi skierowałem się do pokoju gościnnego. Było późno, a Pal
pewnie już śpi. Nie będę jej budził tylko po to, aby zmieniła pokój.
Następnego dnia od samego rana każdy z nas biegał po domu i
garażu przygotowywując się. Oczywiście
wszyscy poza Pal i Calumem - arcywielce
obrażony jaśnie hrabia z koziej dupy Calum który siedział na kanapie i oglądał
telewizję. Prychnąłem na jego widok i ruszyłem do garażu. U nas to norma, że
tak się do siebie odnosimy i każdy z nas wie, że to na żarty. Choć przyznam, że
czasem też i tak myślę już poważnie.
Dzień minął później już spokojnie. Razem z chłopakami
ustaliliśmy wersję dla Pal, że dostaliśmy pilne wezwanie do naprawy. Trochę to
kiepska wymówka, ale lepsza niż żadna. Wyścig miał być dopiero o pierwszej w
nocy, ale postanowiliśmy pojechać znacznie wcześniej na miejsce. Tam nigdy
człowiek się nie nudzi i zawsze jest tłum na sporo przed.
Nim wyjechaliśmy z domu nie obyło się bez pytań blondynki.
Właśnie wyszła z kuchni z całym talerzem na którym była piramida kanapek i
skierowała z nim do salonu, gdzie był Calum.
-Stary ja to bym się z tobą chętnie zamienił – Mike patrzył
na pełen talerz. Jego oczy świeciły się na ten widok bardziej niż, gdy
pierwszym razem wygraliśmy wyścig. Spiorunowałem go wzrokiem na co on wzruszył
tylko ramionami i niechętnie odrywając wzrok od stosu kanapek ruszył w kierunku
wyjścia. Calum posłał mu tylko zadowolony uśmiech, wziął jedną z kanapek po
czym podszedł do niego i tuż przed jego oczami zaczął ją jeść i wydawać z
siebie odgłosy zadowolenia. Mike chwile patrzył na niego, ale po chwili
ostatecznie otworzył drzwi, które po chwili wydały z siebie głośne trzaśnięcie
zwiastujące, że Cal osiągnął swój cel.
Miejsce wokół opuszczonych magazynów było już pełne ludzi.
Większość z nich chodziła z butelkami piwa, skrętami lub byli już nawaleni.
Lecąca dość głośno muzyka huczała w głowach każdego kto tu przybył, ale i także
w promieniu na pewno najbliższego kilometra. Każdy z nas lubił tą panującą
atmosferę tuż przed rozpoczęciem wyścigu. Luk właśnie sprawdzał mój nowiutki SSC Tuatara, który wygraliśmy w naszym
poprzednim wyścigu z amerykanem. Bogaty dzieciak nie mający pojęcia o tym jak
się ściga myślał, że jak przyjedzie takim cackiem to wygra. To się chłoptaś
przeliczył. To są nielegalne wyścigi i wszelkie chwyty są dozwolone. Owszem to
auto ma niezłego kopa, ale nie przewidział, że włączę nitro i tak oto wygrałem parę tysiaków oraz
to auto. A to się głupi chuj zdziwił.
Mniejsza z tym. Luk sprawdzał i pilnował, aby nikt nie majstrował nic
przy samochodzie, Mike poszedł na zwiady i dowiedzieć się, kto się dziś poza
nami ściga, a ja poszedłem do Erica zapłacić. Były cztery typy wyścigów oraz
dwa dodatkowe. Fast czyli zwykły i
najprostszy na którym byłem niezwyciężony. Drugi był obstacle, gdzie obserwujący na czas przed wyścigiem dokładali na
trasie jazdy przeszkody. Nigdy nie było wiadome ile i jakie. Trzecim z rodzaj to był paradise Road. Odbywał się on zazwyczaj na ulicach, gdzie był duży ruch oraz wiele
skrzyżowań czy świateł. W tym rodzaju wyścigu trzeba było mieć oczy wszędzie.
Jeden drobny błąd, a można było go przypłacić życiem. Ostatni i najgorszy
rodzaj trasy to był devilish bend.
Jeżeli auto nie ma dobrej przyczepności to lepiej nie myśleć co się stanie.
Devilish bend to trasa składająca się
głównie z samych ostrych zakrętów. Żeby nie było nudno to z jednej strony jest
przepaść, a z drugiej „mur życia lub
śmierci”. Dlaczego tak się nazywa ? Bo to skaliste zbocze , gdzie u góry
można podziwiać piękne panoramy może być twoją ostatnią deską ratunku lub
śmiercią. Tak więc albo kończysz na murze śmiercią lub życiem, albo wypadasz za
barierki w przepaść, albo dojeżdżasz do końca trasy. O tym w jakim typie
wyścigu jedziemy zawodnicy dowiadują się na linii startu tuż przed
rozpoczęciem. Wspomniałem, że są jeszcze dwa dodatkowe typy wyścigów. Są one
otwarte dla każdego, kto chce spróbować, zarobić czy też zaistnieć lub zamknięte.
W zamkniętych biorą udział tylko wybrani uczestnicy z całego świata lub tylko z
miasta czy też kraju. To zależy od organizatora.
Wsiadłem do mojego SSC Tuatara i obserwowałem ludzi zza przyciemnionych szyb. Niedaleko obok mnie
stanął mój przeciwnik. Jak się okazało był to James Yammouni od Janoskians.
Siedział w swoim Nissanie GT-R. Rozglądał się i próbował dostrzec z kim się ma
ścigać, ale przyciemnione szyby mojego auta mu to uniemożliwiły. Od Mika
dowiedziałem się już wcześniej, że to właśnie James jest moim przeciwnikiem na
dziś. Po chwili rozległ się krzyk Erica do megafonu. Wsadził rękę do kieszeni
grzebiąc w niej. Wyciągnął kawałek pomiętej kartki. Zapanowała chwilowa cisza i
każdy oczekiwał na to co Eric powie, a raczej oznajmi typ wyścigu. Rozejrzał
się w koło z uśmiechem i zaczął niecierpliwić ludzi specjalnie wydłużając
chwilę oznajmienia.
- Fast ! – po paru sekundach jego ciszy i budowania napięcia
Eric wprost do megafonu krzyknął typ wyścigu. Uśmiechnąłem się pod nosem
wiedząc, że wygraną mam już w kieszeni. Później to już wszystko toczyło się
standardowo. Każdy uruchomił swój silnik i dociskał pedał gazu nie ruszając z
miejsca, a wydając ryk. Na środek wyszła ruda dziewczyna skąpo ubrana. W ręce
trzymała flagę w biało-czarną, która przypominała pole do gry w warcaby.
Uniosła ją do góry po czym opuściła, a ja wystartowałem. Teraz tylko dwa
szybkie okrążenia wokół magazynów i koniec.
Jedno okrążenie. James jechał tuż za mną nie poddając się.
Drugie okrążenie, byłem już na ostatniej prostej. Zobaczyłem ,że James próbuje
mnie wyprzedzić. Wcisnąłem przycisk od nitra i momentalnie dostałem
przyśpieszenia osiągając zawrotną szybkość oraz przekraczając linię mety. Chwile jeszcze siedziałem w samochodzie, ale
zaraz podeszli do niego Luk i Mike. Odebraliśmy
nagrodę, pogadaliśmy z Brooks’ami, wypiliśmy po piwie ruszyliśmy w stronę
samochodów, aby zbierać się do domu. W połowie drogi do samochodu w oddali
zauważyłem postać osoby, której nie chciałem widzieć tu. Jednak już po chwili
Cuthberth zniknął mi z pola widzenia. To nie było w jego stylu i on coś
kombinuje. Tylko nikt nie wie jeszcze co i na kiedy….
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz